Rozlewiska na łąkach – raj dla ptaków brodzących

Od paru dni nasza rzeka dokonała ekspansji na pobliskie łąki, tworząc tym samym malowniczy krajobraz łąkowych rozlewisk. Takie tereny uwielbiane są przez ptaki brodzące, w szczególności siewkowce – dość trudne w obserwacji, nieśmiałe i płochliwe. Ale teraz jest czas ich przelotów, łączą się w duże grupy… i uwielbiają zatrzymywać się na takich zalanych łąkach. Mamy więc idealną okazję do tego, by w końcu zapoznać się z tymi ptakami bliżej. A muszę zdradzić, że są to ulubione ptaki Marka.

Bataliony o świcie

Kto wie, czy o mały włos byśmy nie przegapili tych wyjątkowo sprzyjających obserwacjom warunków. Tak się złożyło, że przez dobrych parę dni nie byliśmy u nas nad rzeką. W noc pełni księżyca zamarzyła nam się mała wycieczka, i wtedy przejeżdżaliśmy przez most – ale widok! Rzeka zupełnie wystąpiła z koryta, ogromne rozlewiska wokół, a w nich odbijający się księżyc i podświetlone nim chmury… wprost bajecznie. Wróciliśmy do domu dość późno, ale mimo to wiedzieliśmy jedno – przed nami tylko kilka krótkich godzin snu, bo wstajemy na świt i lecimy nad rozlewisko!

Rano ruszyliśmy na wcześniej upatrzone miejsce w krzakach blisko wody. Ku naszemu niemiłemu zaskoczeniu, kompletnie się już nie nadawało jako naturalna czatownia – część bzu została wycięta, część podeszła wodą. No nic. Straciliśmy sporo cennego czasu w ciemności na szukanie nowej miejscówki. W końcu, trochę zamierzenie, a trochę z konieczności, schowaliśmy się w rowie. Generalnie kryjówka lipna, bo siedziało się na stromym skosie 😀 ale zdążyliśmy się ukryć, zanim słońce wstało na dobre.

Sarna z młodym w czerwonym świetle wschodu słońca

Bliskie spotkania tak naprawdę mieliśmy z sarnami i gąsiorkami. Mogliśmy, chociaż tylko z daleka, obserwować bardzo liczną grupę ptaków brodzących. Były wśród nich bataliony i łęczaki, trafił się nawet kwokacz, rzucał się w oczy nawet z daleka.

Kaczki krzyżowki, łęczaki i dumny kwokacz

Po pewnym czasie uznaliśmy, że wyczerpaliśmy potencjał obserwacyjny rowu na miedzy i ruszyliśmyz powrotem do auta, chcąc wybrać się jeszcze na drugą stronę rzeki. I była to bardzo dobra decyzja, bo tam to dopiero się działo!

Bardzo fajną scenerię tworzyły bele siana zanurzone w wodzie. Bardzo się to podobało jaskółkom dymówkom, które całym tłumem latały nad płytką wodą polując na owady, a czasem przysiadając na belach. Spotkaliśmy nawet zaspanego lisa, który przyszedł tylko rzucić okiem na jaskółki, po czym wycofał się w nieco spokojniejsze miejsce. Miłym i dużym zaskoczeniem były płaskonosy, do tej pory nigdy ich u nas nie widzieliśmy. Nie zabrakło także drapieżników. Zdecydowanie najciekawszą obserwacją był kobuz, zwany też sokołem leśnym. Cieszył nasze oczy tylko przez parę sekund, ale i tak bardzo nas to spotkanie ucieszyło.

Fotołowca w swoim żywiole

Kolejnego dnia na świt Marek wybrał się sam. Po raz pierwszy poszedł z zamiarem czatowania w pozycji leżącej. Zaowocowało to spotkaniem z liczną grupą batalionów, łęczakami, czaplą siwą oraz dawno niewidzianą nurogęsią. Na niebie pokazywały się błotniaki. Pojawił się także bielik, ale daleko i tylko na moment. Na szczęście nie po raz ostatni tego dnia.

Potem już razem wybraliśmy się na łąki po drugiej stronie rzeki. Od razu zobaczyliśmy spore stado batalionów, które na przemian wzbijało się do lotu nad wodą i opadało parę metrów dalej. W tym stadzie był co najmniej jeden gość na doczepkę – brodziec śniady. Bardzo blisko nas bez skrępowania spacerowała sobie rodzina kokoszek. Jaskółki nadal czyniły swoje powietrzne akrobacje, choć było ich sporo mniej. Pokazały się cyraneczki, ale niestety płaskonosów już nie wypatrzyliśmy.

Urocze łęczaki w świetle poranka

Mieliśmy za to dwie bardzo interesujące obserwacje ptaków drapieżnych – wrócił poranny bielik, ale nie sam. Goniły go trzy wrony siwe, i skutecznie go przepędziły. Nie minęło wiele czasu, a znowu obserwowaliśmy drapieżnika umykającego przed eskadrą mniejszych ptaków. Tym razem ucieczką salwował się błotniak stawowy, a zawzięty pościg za nim prowadziły sroki.

Żal nam było kończyć ten mały wypad, zwłaszcza że w najbliższym czasie nie będziemy mieli okazji tam wrócić. Czeka nas pewien wyjazd – na pewno trochę zrekompensuje nam nieobecność nad rozlewiskiem, bo i tak będzie bardzo ptasio. Po roku wracamy na Stację Obrączkowania Ptaków Rakutowskie 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *