Ścieżkę przyrodniczą „Ptasim szlakiem” chcieliśmy odwiedzić jeszcze w marcu. Wybuch epidemii pokrzyżował wówczas nasze plany wyjazdowe i przegapiliśmy najciekawszy okres obserwacyjny na tym terenie. W końcu się udało! Z końcem czerwca spędziliśmy dwa cudowne dni na obserwacjach ptaków w Parku Narodowym Ujście Warty.

Wiosna i jesień to najciekawszy czas na obserwacje w tym terenie, ponieważ jest to olbrzymie stanowisko lęgowe dla wielu gatunków ptaków. My trafiliśmy tam już po okresie lęgowym, ale jeszcze jakieś wyrośnięte co prawda maluchy udało się zobaczyć 😉 Jednak niesamowite obserwacje jakie nas tam czekały, zrekompensowały nam całkowicie wcześniejszy żal po przegapieniu najlepszego momentu na wizytę w Parku.
Ptasi Szlak to tak naprawdę dwukilometrowe stanowisko obserwacyjne
Zaspani wsiadaliśmy do auta o 4.00 rano pośród gęstej jak mleko mgły. Liczyliśmy na to, że w czasie niemal godzinnej podróży mgła się ulotni… nic z tego. Mgła wisiała sobie niewzruszona. Na Ptasim Szlaku przywitała nas widoczność sięgająca może kilkunastu metrów. Trochę nas martwiła ograniczona widoczność, w końcu przyjechaliśmy obserwować ptaki. Ale liczyliśmy na późniejszą poprawę.

Ruszyliśmy. Po chwili straciliśmy z oczu parking, widzieliśmy tylko betonowy trakt, z obu stron ginący we mgle. I wtedy zaczęło się robić magicznie. Nie widzieliśmy żadnych ptaków oprócz pliszek i skowronków na drodze, ale za to słyszeliśmy wokół bardzo wiele. Niezliczone wręcz krzyki gęsi, krótkie i ostre zawołania czapli, piski jaskółek, krzyki krążących drapieżników, i kipiący wręcz świergot z niskich zarośli po obu stronach drogi, w których właśnie zaczynały dzień drobne ptaki.

Udało nam się jednak co nieco zobaczyć. Szlak wiedzie wzdłuż rzeki, dzięki czemu z bliskiej odległości mogliśmy podziwiać rybitwy czarne. Pokazały się też dymówki, przelatujące nisko nad wodą. W takim towarzystwie dotarliśmy do końca betonowego szlaku. Tam usiedliśmy na betonie chwilę odpocząć i poczekać – zauważyliśmy pierwsze, białe promienie zimnego słońca, rozpraszanego przez mgłę. Minęła chwila, a gęste krople zaczęły się podnosić. To niesamowite uczucie, stać pośród ulatującej ciężkiej mgły, która zostawia wilgoć na ubraniach. Zniknęła wreszcie i zaświeciło słońce, i całe szczęście, bo zdążyliśmy nieźle przemarznąć.

W drodze powrotnej w końcu zobaczyliśmy te stada gęsi, a przy okazji bociany białe, czaple siwe, kilka nurogęsi oraz ogromne stada koni i krów. Udało się ustrzelić kilka zdjęć, ale i tak wracając stamtąd czuliśmy ogromny niedosyt. Postanowiliśmy, że zanim wrócimy do domu, koniecznie musimy jeszcze raz wybrać się na Ptasi Szlak. Zrobiliśmy to dwa dni później i była to cholernie dobra decyzja.
Tym razem Ptasi Szlak przywitał nas skąpany w słońcu. Z daleka już było widać stada gęsi odpoczywające na łąkach, licznie towarzyszyły im czaple siwe, w oddali było nieco czapli białych. Tuż przy początku szlaku, po świeżo skoszonym polu dumnie kroczyły bociany białe, a nad polem krążyły kanie. Pierwszy raz widzieliśmy te przepiękne drapieżniki, i od razu dwa gatunki – kanię czarną i kanię rudą. Zwłaszcza ta druga pozwoliła nacieszyć sobą oczy. W przelocie widzieliśmy także bociana czarnego, a na koniec spaceru w powietrzu rozegrał się prawdziwy spektakl. Nadleciał dorosły bielik, jego pojawienie się sprowokowało całe stada gęsi i grupy czapli do zrywu w górę; mieliśmy już okazję to obserwować w przeszłości i wiemy czyja obecność powoduje taki zryw. Obserwowaliśmy lot bielika dobrą chwilę, po czym mieliśmy pierwszą okazję zobaczyć tego ogromnego ptaka w akcji – upolował coś na łące, ale była to ledwie przekąska. Po chwili szamotania, odleciał ze swoją niewielką zdobyczą w szponach.
Ptasi Szlak w Ujściu Warty to jeden wielki punkt obserwacyjny. Momentami dosłownie chciałoby się mieć oczy dookoła głowy, wszędzie coś się dzieje. Gdzie nie spojrzysz, tam widzisz ptaki – w locie, na łąkach, na niskich zaroślach. Istny ptasi raj. A, jak mówiliśmy – to wcale nie był najbardziej atrakcyjny obserwacyjnie okres! Marzymy, by wrócić tam na jesień i bardzo się postaramy, by tak było.

Ptasi Szlak o dziwo zapewnił nam niesamowite spotkania nie tylko z ptakami. To właśnie tam podczas spaceru towarzyszył nam dorosły bóbr, a nawet po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć bobrze dziecko.
Wracając w stronę parkingu po spotkaniu z bobrem, dla odmiany od rześkiego poranku, smażyliśmy się w ukropie. Warto wspomnieć, że na szlaku nie ma żadnych drzew, które dawałyby choć odrobinę cienia. Trzeba mieć to na uwadze, planując się tam wybrać w słoneczny letni dzień.

A już na odchodnym… wracaliśmy wycieńczeni palącym słońcem i bardzo małą ilością snu, kiedy spotkaliśmy polującą rodzinę gronostajów. Trudno jest opisać słowami tospotkanie; obserwowanie tych małych łupieżców było nieporównywalne z żadnym dzikim spotkaniem, jakiego dotychczas doświadczyliśmy. To są dosłownie miniaturowe maszyny do zabijania, co i rusz wracały ze zdobyczą w postaci drobnego gryzonia. Jednocześnie przy tym wszystkim ich aparycja rozbraja na łopatki urokiem, są niemożliwe 😀 Na naszym kanale YT jest film z tego spotkania 🙂

Było już południe, my spaliśmy ledwie kilka godzin, a za kilka następnych czekała nas sześciogodzinna podróż do domu. Byliśmy wycieńczeni upałem, po spotkaniu z gronostajami ledwie się zwlekliśmy z rozgrzanego betonu do samochodu. A kiedy już byliśmy w aucie… pojawiło się jeszcze kilku wdzięcznych modeli. Ostatnie zdjęcia z wypadu powstały właśnie wtedy, kiedy byliśmy już bezsilni i zmęczeni do granic. Ale czasem, dla tego jeszcze jednego spotkania, jeszcze chwili wśród zwierząt… Warto 🙂