
Szaro, buro i ponuro, chłodne jesienne popołudnie. Zaczyna zmierzchać. Idziesz przez las, już wracasz z wędrówki; przyśpieszasz kroku, bo powoli zaczyna siąpić kaszowata mżawka. Opadłe, stęchłe liście wydają ten mokry szelest pod każdym twoim krokiem. Niby wszystko jest w porządku, ale czujesz się nieswojo – ot, urok mrocznego leśnego krajobrazu późną jesienią. Chcesz po prostu już opuścić niegościnny, milczący i martwy las. Od skraju lasu dzieli cię ledwie parę minut marszu, gdy nagle tuż obok ciebie rozlega się szatański chichot; szorstki, urywany śmiech leśnego diabła, który tylko czyhał na nieostrożnego wędrowca. A, nie; to tylko dzięcioł. Dzięcioł zielony.
„Dzięcioł zielony ma charakterystyczne zawołanie. Przypomina ono donośny, szybki chichot, dlatego w niektórych stronach kojarzono ów głos z szatańskim śmiechem. (…)
„Plamka mazurka”, Marek Pióro
Sokołowski zauważył, że dzięcioł zielony najbardziej aktywny jest w pochmurną pogodę. Podobno czarci śmiech dzięcioła zielonego uważano dawniej za zapowiedź deszczu.

Dzięcioł zielony – środowisko i zachowanie
No, to głęboki oddech ulgi, że to nie żadne leśne licha, i bierzemy się za wypatrywanie. Jeśli najpierw usłyszysz ten charakterystyczny śmiech, to spodziewasz się, że szukasz dzięcioła zielonego. Dzięcioł czarny ma podobny chichot, ale gdyby to był on, najpewniej najpierw usłyszysz dźwięk, który najbardziej kojarzy się z dzięciołami – czyli rezonujący stukot twardego dzioba o drewno. Dzięcioł zielony stuka znacznie ciszej i nie tak chętnie. Usłyszeć go można właśnie po tym zawołaniu. Przy odrobinie szczęścia można go po prostu wypatrzeć; zieloną plamę przecinającą szare niebo, albo lecącą nieregularnie pomiędzy drzewami w lesie.
„Słabszy dziób powoduje, że dzięcioł zielony niechętnie nawołuje za pomocą bębnienia w drzewo. Jego werbel jest znacznie cichszy i krótszy – trwa raptem około półtorej sekundy.
„Kalendarz ptaków. Opowieści o ptasim życiu i zwyczajach na cały rok”, Marek Pióro
Znacznie lepiej natomiast wychodzi dzięciołowi zielonemu nawoływanie za pomocą głosu. Jest on bardzo charakterystyczny, a literatura określa go mianem czarciego śmiechu.”
Istnieje wiele historii, przesądów i podań związanych z dzięciołami zielonymi. Wynika to z ich nietypowego dla ptaków upodobania do pochmurnej, ponurej pogody. Sądzono, że jego widok zwiastuje niepogodę, a nawet że dzięcioł zielony potrafi w jakiś sposób „przywołać” deszczową, posępną aurę. Właśnie takiego dnia po raz pierwszy trafiliśmy na ślad dzięcioła zielonego w naszej okolicy. W gęstym zagajniku znaleźliśmy pióro. Nie ulegało wątpliwości, że należało do tego tajemniczego leśnego ducha. Było typowo nakrapiane, i było zielone.
„Ornitolog Edward Allworthy Armstrong twierdzi, że dzięcioł zielony był w neolicie przedmiotem kultu, który później został wyparty przez inne religie, a ostatecznie przez chrześcijaństwo. W umysłach ludzi przetrwały jednak pewne elementy, bo istnieje wiele opowieści o zielonych dzięciołach przeciwstawiających się boskim przykazaniom.”
„Prywatne życie łąki”, John Lewis-Stempel

Dzięcioł zielony – nasze obserwacje
Ponoć nie miał chęci pomagać Bogu w szeroko zakrojonym przedsięwzięciu jakim było tworzenie świata; miał inne plany i za to może pić tylko deszczówkę, więc przynosi deszcz. Stąd te jego odmienne upodobania pogodowe. Cóż; to po prostu przekorny czort. Leśny duch deszczu zostawił pierwszy ślad po sobie w okolicy naszego uroczyska. Mi zaparło dech z emocji; do tej pory widziałam dzięcioła zielonego tylko dwa razy w życiu i w obu przypadkach odleciał wgłąb lasu, gdy tylko mój wzrok na dobre na nim spoczął. Nieuchwytny zielony cień pośród zieleni lasu. Był tu. Mieszkał w pobliżu. Obok mnie, po sąsiedzku. Kwestią czasu było, kiedy las zaśmieje się do mnie śmiechem diabła.
„Często widywany przelatujący silnie falistym lotem, więc jeśli dostrzeżesz tylko zielony wierzch z żółtym kuprem, można go pomylić tylko dzięciołem zielonosiwym (…)
„Ptaki. Przewodnik Collinsa”, Lars Svensson, Killian Mullarney, Dan Zetterstrom, Peter J. Grant
Pieśń to głośna chichocząca seria 10-18 sylab „kliu”, lekko opadających i nieco przyśpieszających pod koniec (…) młode żebrzą serią ochrypłych zgrzytów.”

Leśne licha uśmiechnęły się do nas po raz kolejny. Po niedługim czasie dzięcioł zielony zaczął nam się pokazywać często, regularnie. Pierwsze spotkanie oko w oko nie było może w idealnej scenerii, bo siedział na betonowym słupie. Ale już w kolejnych dniach spotkaliśmy innego na mokradłach. Tak, innego. Markowi udało się je sfotografować i nie ulegało wątpliwości, że to są różne ptaki. I nie tylko te dwa. Od tamtej pory już wiele razy je spotkaliśmy, znamy się z nimi coraz lepiej. I nie raz już słyszeliśmy czarci śmiech w lesie. Za każdym razem przynosi deszcz.