Temat rzeka

Rzeka. Jak to z rzekami bywa, jest to miejsce niezmiennie tętniące życiem i zmieniające się nieustannie. O każdej porze dnia rzeka wygląda inaczej, inaczej również o każdej porze roku. Codziennie nieco zmienia swoje oblicze. Nawet chodząc dzień po dniu w to samo miejsce, cały czas widzi się coś nowego. Niewielka rzeka koło domu stała się dla nas bardzo ważnym miejscem, w którym spędzamy dużo czasu, poświęcamy mu wiele uwagi i nawiązujemy tam szczególne znajomości.

Moja znajomość z tą rzeką trwa od czerwca. Marka – całe życie. Ale oboje tak samo doświadczamy zupełnie nowych rzeczy, będąc częścią życia nad rzeką. Opowiemy o naszej rzece, o życiu z rzeką w tle i trochę je przybliżymy, choć to temat-rzeka.

Nasza rzeka

Moja rzeka – tutaj się wychowałem

„wychowałem się tutaj”- ten argument zawsze mi wystarczał żeby stwierdzić że bardzo dobrze znam swoją okolicę. Myliłem się. Wiedziałem bardzo dobre gdzie co jest, ale nigdy nie poznałem tych miejsc, żeby to zrobić trzeba poznać ich mieszkańców. W ten sposób rzeka która od zawsze była miejscem zakazanym, gdzie rodzice zabraniali chodzić, stała się dla mnie miejscem bardzo wyjątkowym za sprawą jej mieszkańców.

Przeszłość tej rzeki nie jest zbyt ładna. W latach 90 podobno rzeka potrafiła każdego dnia przybrać inny kolor, w zależności od tego co było do niej wylewane z miejskich zakładów przemysłowych. Sam pamiętam okresy gdy można było zaobserwować sporo martwych lub śniętych ryb w rzece. Gdy poziom rzeki opada a z wody zaczynają wystawać konary i liczne gałęzi, śmieci płynące z nurtem osiadają na nich tworząc paskudną wizytówkę naszego społeczeństwa. Widok ten boli, szczególnie bardzo gdy zaraz obok wysp śmieci obserwuje się polujące zimorodki.

Rzeka niestety ma i swoją ciemną stronę

Swoją okolicę poznałem lepiej za sprawą aparatu i Magdy. Ten pierwszy aspekt sprawił że zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na otaczający mnie świat. Ciężko to wytłumaczyć ale teraz widzę dużo więcej. Idealnie tłumaczy to cytat poniżej.

„Jechałam pociągiem […] gdy spojrzałam prze okno i dostrzegłam na polu coś brązowego. Jeżeli człowiek spędza wiele czasu ze zwierzętami na łonie natury, rozwija w sobie zdolność, którą można przyrównać do pewnej wilczej cechy, czyli posiadanego przez nie wzorca wizualnego ofiar albo krajobrazu. Nieświadomie przyswajam scenę, którą widzę, i czuję, że coś się nie zgadza, zanim jeszcze mogę to konkretnie zdefiniować.”

„Mądrość Wilków”, Elli H. Radinger

Nowe oblicze rzeki – teraz już naszej

Najwięcej się zmieniło, gdy zacząłem pokazywać te wszystkie miejsca Magdzie. Myślałem, że będę jej przewodnikiem, ale pomyliłem się. Sam byłem nie mniej zaskoczony tym co obserwowałem. To, co dla niej było nowe, dla mnie zyskało nową perspektywę. Pamiętam nasz pierwszy spacer nad rzekę. To było na początku czerwca, przeszliśmy się łąką wzdłuż rzeki. Była piękna sceneria, w oddali wschodziła mgła która trzymała się bardzo nisko, a za nami zachodziło słońce. Wtedy wydarzyło się coś wyjątkowego. Nieraz zdarzyło mi się uronić łzę, a nawet zapłakać nad pięknem natury, ale pierwszy raz widziałem żeby ktoś zrobił to w mojej obecności.

Nasz pierwszy spacer nad rzeką

Lato nad rzeką

Tak było. Pierwszy raz nad rzekę trafiłam na początku czerwca. Poszliśmy tam przed zachodem słońca, Marek oczywiście z aparatem. Liczyliśmy na ciekawe spotkania ze zwierzakami aktywnymi tuż przed zmierzchem, może jakieś fajne zdjęcie. Z każdą chwilą robiło się coraz piękniej; niebo miało łososiową barwę, na powierzchni wody grały pomarańczowe błyski. Z traw po obu stronach rzeki powoli wstawała mgła, sceneria była naprawdę zachwycająca.

„Nad Nadbrzeżną Łąką, pośród świńskich orzeszków, rozpościera się piękny wieczór. Modraszki skaczą wokół żywopłotu, tratując przy tym przytulie. Gołąb grzywacz śpiewa z martwego wiązu: „Tuk-tu-ka, tafi, tuk-tu””. Zachodzące słońce zalewa okolicę delikatnym baśniowym różem.”

„Prywatne życie łąki”, John Lewis-Stempel

Ale nie to urzekło mnie najbardziej. Dech z zachwytu zapierały mi stworzenia, które w moich oczach są najpiękniejsze na świecie – pająki. Brzegi naszej rzeki były dosłownie spowite pajęczyną; dosłownie jedna była rozpięta przy drugiej, a pająki uwijały się jak w ukropie po sieciach korzystając z pory obfitej kolacji.

Czerwiec, magiczna chwila przed zachodem słońca

Moje pierwsze spotkanie z tą rzeką było oszałamiające. Była jednocześnie obca i dzika, a z drugiej strony jakby znajoma, przyjazna. Jeszcze nie sądziłam, że to dla mnie tylko początek znajomości z nią; szczerze mówiąc nie byłam wcale przekonana, że jeszcze będę ją odwiedzać, a na pewno się nie spodziewałam, że zagości na stałe w moim życiu i zajmie miejsce w moim sercu.

„Trudno w to uwierzyć, lecz są tu miejsca, na których widok ręce same składają się do oklasków. Myślę, że właśnie one decydują o tym, w jaki sposób przemawia do nas ziemia mazowiecka. (…)
Ze wszystkich krajobrazowych niespodzianek Mazowsza na pierwszym miejscu pozostaje dla mnie – rzeka. (…) Na Mazowszu wiele jest rzek, rzeczek i strumieni, wiele z nich zadziwia swoim naturalnym pięknem”

„Klangor i fanfary. Opowieści z Mazowsza”, Lechosław Herz

Rzeka w jesiennej odsłonie

Nurt rzeki złączył się i zaczął płynąć z nurtem naszego życia. Po mojej przeprowadzce na wieś, właśnie nad rzekę poszliśmy na pierwszy wspólny spacer już po zamieszkaniu pod jednym dachem. Wszystko było już inne; my byliśmy inni i rzeka też. W końcu trochę wody już upłynęło. Z rzeką tak jest; niby to wciąż ta sama rzeka, a jednak całkiem inna za każdym spotkaniem. Tak samo jak ludzie; w końcu wszystko zmienia czas. Zaczęliśmy poznawać tą rzekę już inaczej – razem. I na tą okazję rzeka przywitała się z nami w sposób szczególny. Tamtego dnia po raz pierwszy dostrzegliśmy błysk nadrzecznego klejnotu w słońcu – z niedowierzaniem skonstatowaliśmy, że nad naszą rzeką mieszka zimorodek. Wcześniej nie mieliśmy o tym pojęcia; ani ja, ani Marek, chociaż zna ją już tyle czasu. W tym momencie wiedzieliśmy, że nasza nowa przygoda z rzeką dopiero się zaczyna.

Zimorodek. Jeden z najpiękniejszych mieszkańców naszej rzeki

Życie nad rzeką – nasze i jej mieszkańców

Rzeka to wyjątkowe miejsce nie tylko ze względu na zwierzęta. Odkąd pamiętam było to miejsce zakazane. Rodzice nie pozwalali nam się bawić w okolicy rzeki, a jak już nas tam zauważono, to kończyło się nieciekawie. To wszystko zbudowało we mnie duży respekt do rzeki. Sam osobiście się jej bałem w dzieciństwie. Później, gdy byłem nastolatkiem trochę się to zmieniło. Zacząłem dużo wędkować, potrafiłem spędzić pół dnia nad stawem bez żadnych efektów, a i tak byłem zadowolony. Gdy chodziłem z wędką nad rzekę to zawsze z tyłu głowy był swego rodzaju strach i respekt.
Teraz.. teraz mam duży szacunek do tego miejsca, jest dla mnie wyjątkowe.

Wyjątkowe stało się dla nas obojga. Wydeptywaliśmy wspólne ścieżki nad brzegiem rzeki, razem brnęliśmy przez jej rozlewisko na łące. Poznawaliśmy zakamarki nadbrzeżnych zarośli i odkrywaliśmy absolutnie niezwykłe miejsca. Tak też było z naszą pierwszą czatownią. Poszukiwaliśmy nad rzeką miejsca, w którym mielibyśmy szansę potwierdzić ostatecznie nasze przypuszczenia co do zimorodka. Chcieliśmy go wypatrzeć i obserwować przez chwilę, może nawet uchwycić go na zdjęciu. Wiedzieliśmy, że ten niebiesko-pomarańczowy błysk nad powierzchnią wody to nie mogło być nic innego bo jest nie do pomylenia, ale potrzebowaliśmy lepszej obserwacji. Żeby zacząć dowierzać własnym oczom. Nasza podmokła łąka nad rzeką stawała się dla nas innym światem. Takim, w którym mogliśmy być sami z naturą, dziką przyrodą. Miejscem niby zwykłym, a na wskroś innym od całej reszty miejsc.

„Takie łąki są wszędzie – nad wielkimi rzekami, które w atlasach geograficznych oznaczone są grubą niebieską kreską, i nad rowem z wodą, którego nazwę znacie tylko wy. Pod lasem i tuż za granicą twojego miasta. Sąsiadują ze świeżo zaoranymi polami i mrocznymi bagnami. Można powiedzieć, że podmokłe łąki to pospolity widok. Nic bardziej mylnego! Tak naprawdę są ginącą częścią naszej przyrody, bo zastępują je trawniki. Ale to na podmokłych łąkach wiosną dzieją się naprawdę magiczne rzeczy.”

„Wielka księga prawdziwych tropicieli”, Adam Wajrak
Na drodze do naszej pierwszej czatowni nad rzeką

Czatowanie nad rzeką

Zabawne, bo niechcący znaleźliśmy doskonałą naturalną czatownię. Przełażąc przez kolejne powalone drzewa i przemierzając podmokłą łąkę, trafiliśmy do ptasiego raju. Miejsce ukryte w chaszczach nad rzeką, do których trudno dotrzeć suchą stopą nawet w kaloszach (jak się naleje wody do środka to nie ma przebacz) i nie da się bez oparzenia pokrzywami. Ale jak już się przedarło przez te naturalne przeszkody… za nimi kryjówka idealna do podpatrywania ptaków. Ptaki kompletnie nas tam nie widziały, a my mieliśmy doskonały widok. Siedzieliśmy tak w ukryciu, czując zapach mokrych pokrzyw, zamokłego drewna, nadrzecznych szuwarów, i po prostu patrzyliśmy na ptaki, które kompletnie nie były świadome naszej obecności. Niczym nieskrępowane przelatywały tuż nad naszymi głowami, zachowywały się zupełnie naturalnie. Spędziliśmy cały dzień słuchając ich głosów, obserwując ich zachowania, w tym niezwykły powietrzny taniec pary myszołowów, i zwykłe zajęcia, jak zbieranie patyczków przez kruka lecącego pewnie do swojego gniazda. O, szczęście niepojęte.

To był początek naszego chodzenia na czaty nad rzekę. Czasem na długie godziny. Razem, albo on sam. Marek w ogóle ma niesamowitą cierpliwość do czekania z aparatem. Na co? Nigdy nie wiadomo. Czasem na wyjątkowe spotkanie, a czasem na nic. Tyle, że bynajmniej nie jest to czas zmarnowany. Jest to czas po prostu spędzony nad rzeką. Pośród dzikiej przyrody, pomiędzy jej mieszkańcami; czas jedności z naturą i wszelkim jej stworzeniem, czas odpoczynku dla głowy. Czas poświęcony rzece. Bo każda przyjaźń wymaga poświęcania czasu i pielęgnowania jej.

Fotoczaty pozwalają Markowi realizować pasję, a nam obojgu żyć bliżej natury i poznawać ją, będąc jej częścią. Trudno opisać zachwyt i wzruszenie, kiedy patrzy się na zwierzęta zajęte swoimi sprawami, spokojne, żyjące tak, jak im matka natura przykazała Są takie piękne, dobre, prawdziwe. Od pewnego czasu obserwujemy zwłaszcza codzienne zwykłe sprawki czapli i kormoranów. Jeszcze chwilę temu nie wiedzieliśmy, że one tak chętnie współegzystują ze sobą. O, nie wiedzieliśmy nawet, że mamy tu kormorany. Takie są efekty poznawania rzeki. Pokazuje nam coraz więcej, odkrywa swoje sekrety, dzieli się wiedzą i uczy nas. Natura jest najlepszym nauczycielem w każdej możliwej dziedzinie, o jakiej tylko pomyślicie.

czapla siwa mazowsze
Czapla siwa. Jedna ze stada, które obserwujemy nad rzeką

Rzeka zmienną jest – nowe oblicza rzeki

I cały czas ma dla nas coś nowego. Ciągle myślimy, że już ją znamy, już wiemy kto tu mieszka i czego się spodziewać… nic bardziej mylnego. Ledwie przed paroma dniami rzeka znowu nas zaskoczyła, dając przepiękny prezent. Znienacka, praktycznie prosto na nas wyleciała czapla biała (ardea alba), moim zdaniem najpiękniejszy ptak wodny, i jeden z najpiękniejszych ptaków, jaki w ogóle istnieje.

„Życie pulsujące w nas przypomina rzekę. W tym roku może wezbrać tak jak nigdy przedtem i zalać wypalone słońcem wyżyny”

„Walden, czyli życie w lesie”, Henry David Thoreau

W życiu bym mnie pomyślał, że będę zadowolony z tego że mieszkam w bloku na wsi. Przez ostatnie pół roku moja okolica zaskoczyła mnie wiele razy, to tu spotkaliśmy zwierzęta których się nie spodziewaliśmy. przez ten czas mieliśmy okazję obserwować czaple, zimorodki i kormorany nad rzeką. Wszystkie spotkania w promieniu kilometra. Powstał nawet oddzielny kanał na Instagramie „kilometr_od_domu” z myślą o publikowaniu zdjęć tylko z tego terenu, ale ostatecznie projekt nie wystartował z braku czasu (może jeszcze do tego wrócimy).

Tak przyszliśmy i zostaliśmy nad tą rzeką. Nasza relacja pogłębiła się i stała zażyłością. Wiele mieliśmy przygód nad rzeką, wiele zobaczyliśmy i doświadczyliśmy. Rzeka stała się nam bardzo bliska, jest to jedno z najważniejszych dla nas miejsc. Po prostu czekamy na więcej. Więcej historii płynących z nurtem rzeki.

Nasza rzeka. Nasze miejsce.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *