Sójki, strażnicy lasu

Pierwsza linia strażników lasu – sadzą, chronią, strzegą. Sójki, oczy leśnych panów w całym lesie.

Sójki są nieustannie czujne. Bacznie obserwują wszystko, co dzieje się w lesie; od samego skraju, po najgłębsze gęstwiny w sercu lasu. Widzą wszystko. Alarmują, kiedy uznają, że cokolwiek zagraża borom lub jego mieszkańcom. Potrafią wydać z siebie upiorne dźwięki godne najdzikszych leśnych straszydeł. Potrafią naśladować dźwięki drapieżnych ptaków, miauczeć jak kot i imitować głosy innych ssaków. Chodzą słuchy, że ich możliwości naśladowcze są w rzeczywistości dużo szersze; podobno wykraczają nawet poza świat fauny i obejmują także dźwięki ze świata nieożywionego – skrzypienie, stuki i trzaski. Są posłańcami leśnych panów i donoszą im o wszystkim, co dzieje się na ich ziemiach. W razie nagłej potrzeby mogą ich wezwać. Są także pracowitymi robotnikami, gdyż to właśnie one sadzą las – odpowiadają za to, że leśna ziemia wypuszcza na świat nowe drzewa i krzewy. Mają też wyjątkowe, magiczne lusterka. Sójki, pierwsi strażnicy lasu.

„Zna las jak mało kto. Pomaga jej w tym dobra pamięć. ”

„Plamka mazurka”, Marek Pióro

Sójki były mi bliskie od samego początku mojego obcowania z lasem – pierwsze mnie przywitały, donośnym krzykiem anonsując wszem i wobec moje wejście na leśne tereny. Obserwowałam je z fascynacją, jak przeskakują z drzewa na drzewo w głąb lasu, cały czas o krok przede mną, zupełnie jakby mnie wprowadzały. Wyjątkowy był dla mnie fakt, że praktycznie nie mogę zawiesić na żadnej oka – jakby gdy tylko orientowały się, że się im przyglądam, natychmiast przeskakiwały na sąsiednią gałąź lub odlatywały na pobliskie drzewo. Towarzyszyły mi na każdym jednym leśnym spacerze. Każdym; o każdej porze, przy każdej pogodzie. Zaprzyjaźniłam się z nimi. Ubiegłej jesieni, rok temu, pokazały mi w lesie miejsce, w którym chętnie siedziały; na sosnach rosnących pośród młodziutkich buków, tworzących cudownie piękny rudy pas przecinający iglastą zieleń. Spędziłam w tym miejscu długie godziny, siedząc na mchu, obserwując ich zabawę i słuchając ich krzyków. Zaczęłam poznawać ich sekrety, powierzać im też swoje tajemnice. Pokochałam je.

Upiorne wrzaski pośród leśnych kniei. Dziwne stuki, nienaturalny szelest. Głuche, dudniące dźwięki i przeciągłe piski. Od sóweczki po szyszymorę – spektrum możliwości wokalnych sójki

Znam i słyszałam naprawdę zadziwiające dźwięki wydawane przez sójki. Przez dwa lata praktycznie codziennego słuchania ich głosów zauważyłam, że ich możliwości w zaskakiwaniu mnie są chyba nieskończone; zdecydowanie jeszcze się na ten koniec nie natknęłam. Pewnego razu na przykład w lesie bardzo wiało, obijające się o siebie wierzchołki sosen wydawały taki charakterystyczny dźwięk, określam go jako „skrzypienie z grzmotnięciem”. Dwa dni później usłyszałam ten dźwięk będąc w tym samym miejscu, z tym że przy praktycznie bezwietrznej pogodzie. Rozglądałam się chwilę, ale drzewa ani drgnęły; to nie mogły być one. Po chwili mój wzrok ściągnęło błyszczące w słońcu lusterko sójki – zlokalizowałam ją na pobliskiej sośnie, a jej dziób wyraźnie dowodził, że to ona jest źródłem tego dźwięku. Zaskrzypiała z grzmotnięciem jeszcze parę razy, po czym odleciała nieco dalej, skrzypieć i tam.

„Niejeden pastuch szedł w głąb lasu, słysząc kwik pilnowanej przez siebie świni, która zabłądziła. I zapewne nie do śmiechu im było, gdy orientowali się, że to… sójka wystrychnęła ich na dudka!”

„Kalendarz ptaków. Opowieści o ptasim życiu i zwyczajach na cały rok”, Marek Pióro

Głosy sójki – im dalej w las, tym więcej głosów

Pamiętam też szczególnie jedną sytuację, kiedy byłam zadziwiona możliwościami głosu sójek. Chyba był to najbardziej efektowny występ dotychczas. Wędrowałam wtedy po Brodnickim Parku Krajobrazowym, była bardzo wczesna wiosna; niemal wszystkie rośliny jeszcze spały. Przemierzając ścieżki trafiłam do czegoś w rodzaju niewielkiej, ukrytej kotliny. Podczas schodzenia do niej, wokół zaczęły stopniowo rozbrzmiewać głosy sójek – zwiększały zasięg, rozchodząc się jak okręgi na wodzie wraz z każdym krokiem w dół.

Nie były to zwykłe sójkowe skrzeki, a głosy upiorne, jeżące włos na karku. Głosy skrzypiące jak wieko metalowej trumny nie podnoszonej od stuleci, którą teraz ktoś próbuje otworzyć zardzewiałym łomem. To głosy nie z tego świata, rozbrzmiewające pośród dolinki otoczonej łysymi dębami i sosnami. Głosy, które przyprawiłyby mnie o zawał (którego i tak chyba byłam bliska), gdybym nie wiedziała, że to po prostu sójki. Widziałam ich tam wówczas dobrze ponad dwadzieścia. Dolina sójek wywarła na mnie ogromne wrażenie, a tego upiornego chóru nie zapomnę nigdy. Widać weszłam w jakieś miejsce szczególne, w którym żyła spora grupa. Być może jakieś dawne, zapomniane uroczysko, którego strzegły i alarmowały o nadejściu nieproszonego gościa tego, kto je zasiedlał.

„Ksantypa, korzystając z pośrednictwa leśnej poczty, czyli sójek (Garrulus glandarius), zaproponowała bożkowi z pozoru korzystną transakcję.”

„Legendy Podlasia”, Tomasz Lippoman

Warto wspomnieć  o jednej rzeczy – zapomnij o wypatrywaniu jakiejkolwiek zwierzyny w towarzystwie sójek. Wszystkie okoliczne sarny, dziki i lisy już od dawna wiedzą, że się zakradasz, jeśli tylko wrzaśnie sójka. Bez obaw; już ona wie, jaki krzyk musi wydać, by nadać stosowny komunikat. Ona nie alarmuje wszystkiego jednakowo; ma cały potężny arsenał alarmów na wszystkie okazje na podorędziu. Jestem przekonana, że bez problemu potrafi nadać konkretny przekaz, informując mieszkańców lasu, co tak naprawdę się dzieje. W pobliżu sójek nie masz co liczyć na dyskrecję i anonimowość; zostaniesz zdemaskowany.

„Powiadają, że sójka ma 70 języków, a raczej głosów”

„Podania, przesądy, gadki i nazwy ludowe w dziedzinie przyrody”, Bronisław Gustawicz

Sójki szukaj tam, gdzie dęby. A w latach żołędnych spodziewaj się dosłownie zatrzęsienia – i żołędzi, i sójek.

Mówi się, że sójka sadzi las. I nie jest to wcale przesadzone – sójki urządzają sobie swoje spiżarnie w ziemi. W spiżarniach jak nietrudno się domyślić, składają m.in. ziarna i nasiona. Szkopuł w tym, że sójki takich spiżarni zakładają sobie mnóstwo, wiadomo, na wszelki wypadek, bo z losem takich spiżarni bywa różnie. Ale zwykle mają ich znacznie więcej niż faktycznie potrzebują, o części też po prostu zapominają. Jednym z największych sójkowych przysmaków są żołędzie. W konsekwencji, rzecz staje się jasna – sójki dzięki swoim niewykorzystanym spiżarniom sadzą las, a głównie dęby, ale też buki (tak jak wspomniany mój bukowy młodnik; podejrzewam że pracowały i przy nim) czy leszczyny. Ot, praca u podstaw. Tworzą sobie środowisko, które potem zamieszkują przez pokolenia. Kolejny przejaw bezbrzeżnego geniuszu matki natury.

„Sójka (Garrulus glandarius), Rząd: wróblowe (Passeriformes), Rodzina: krukowate (Corvidae).
Warto wiedzieć: Sójka to ptak wszystkożerny, robi zapasy z żołędzi i orzechów, o których później zapomina, czym przyczynia się do rozprzestrzeniania drzew, wiosną sprawia niemały problem małym ptakom Wróblowym, gdyż wyjada im jaja i pisklęta z gniazd.”

„Atlas ptaków”, red. Magdalena M. Kastelik

Sójka – zachowania i środowisko

Ach, skoro już mowa o spiżarniach na zimę – nie , sójka oczywiście nie wybiera się za morze. Spokojnie sobie spędza zimę tutaj. Wybierają się nieco dalej na południe tylko i wyłącznie, jeśli zima bardzo da się im we znaki wiatrem i mrozem, a ich zapasy będą ubogie. Ostatnie lata pokazują, że raczej im to nie grozi. Sójki generalnie rzecz biorąc ani nie mają po co latać gdzieś na zimę, ani nawet nie bardzo są do tego przystosowane.

„Każdy, kto obserwował sójkę w dłuższym locie i widział jej skrzydła, wie, że lotnikiem jest słabym. Zdaje sobie z tego sprawę także ptak, więc nie podjąłby się tak karkołomnego wyczynu, jak przelot nad wielką wodą. Czasem sójki decydują się na inwazyjne migracje, odbywają je jednak wyłącznie w latach nieurodzaju żołędzi.”

„Plamka mazurka”, Marek Pióro

Poza tym, sójka wygląda na cwaniaka, ale takiego dość sympatycznego. W rzeczywistości jest nieco inaczej; bywa prawdziwym rozbójnikiem. W strachu przed sójką swoje lęgi składają i wychowują drobne ptaki wróblowe, ponieważ jaja oraz młodziutkie pisklęta małych ptaków to przysmak sójki. Sójka, jak już była mowa, jest wszystkożerna. Oznacza to, że oprócz uroczych scen typu zbieranie orzeszków, sójkę da się przyłapać na napaści na czyjś dom i wyżarciu przebywających tam dzieci. Sójka zjada także mięsko.

„Wśród ptaków krukowatych są takie, które potrafią polować – kruk, wrona, sroka oraz sójka”

„Wielka księga prawdziwych tropicieli”, Adam Wajrak

Ale i sama bywa ofiarą polowań ptaków drapieżnych; i czasem zostaje po niej tylko kupka piór, jak to w naturze. Za sprawą takiej naturalnej kolei rzeczy, weszłam w posiadanie sporej ilości lusterek sójki. Ale nie trzymam ich wszystkich dla siebie.

Lustereczko, powiedz przecie, co tam słychać w leśnym świecie – o lusterkach sójek

Parę lat temu duchy lasu podarowały mi piórko. Pierwsze piórko sójki, jakie miałam. Calutkie niebieskie, dosłownie idealne. Znalazł je mój ojciec, na skraju lasu, który później stał się dla mnie ukochanym miejscem; jedynym w którym czułam się jak w domu. Piórko ostało zatknięte w słomkowym kapeluszu mojej ulubionej lalki (oprócz Bogusza, ale Bogusz to nie do końca lalka – on ma swoje życie). Niestety, nie przetrwało próby czasu. Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale pewnego dnia zobaczyłam, że z piórka została tylko oś. Pusta. Nigdy później nie widziałam tak idealnego, symetrycznego niebieskiego piórka. Nigdy później też nie zdarzyło mi się, aby jakiekolwiek pióro się rozpadło w taki sposób. Nawet dużo starsze.

Moja mistyka piór sójki

Nie zajęło mi jednak wiele czasu by dostrzec pewną zależność; otóż nabrałam podejrzeń, a z czasem i przekonania, że pióra sójki przynoszą szczęście. Nie szczęście rozumiane w taki prostacki sposób; typu „wygrana na loterii”, zwykły bezosobowy uśmiech losu. Nie; chodzi o szczęście prawdziwe, głębsze, czyli wynikające z umiejętności patrzenia. Widzenia, co daje życie: okazji, możliwości, szans do wykorzystania. Szczęście, po które można sięgnąć samemu. Po prostu – okazało się, że w lusterku sójki widać nieco więcej.

„Otóż na przykład kolor niebieski w większości przypadków ptaki uzyskują dzięki maleńkim pęcherzykom powietrza w zadziorkach piór, w których załamuje się światło. I niebieskość zależy od tego, jak światło pada na pióro. Jeżeli patrzymy na niebieskie piórka sójki i światło pada na nie od przodu lub z góry, to wyglądają one niczym letnie niebo, jeżeli zaświecimy z tyłu, to piórko zrobi się szare lub brunatne i po niebieskości nie będzie ani śladu.”

„Kiedy ptaki nabrały kolorów”, Adam Wajrak
pióra sójki

Od tamtego czasu zbieram każde pióro sójki, na jakim jest choćby cień lusterka. Z lusterkami sójki jest zabawnie; same w sobie tworzą pewną iluzję. Wcale nie są niebieskie; nie mają takiego pigmentu.
Załamują światło ze względu na specyficzną strukturę pióra i odbijają światło niebieskie. Przechowuję i traktuję je specjalnie; od czasu do czasu obdarowuję takim piórkiem bliską mi osobę lub po prostu kogoś, komu bardzo dobrze życzę, lub chcę przesłać jakieś specjalne życzenie. Moje zaklęte piórka na szczęście, nasycone dobrą magią. Prezent na wyjątkowe okazje, bardzo szczególny. Cóż; z tego co wiem, wszystkie spisują się całkiem nieźle.

„Kto sójkę zabije, lub jej gniazdo zniszczy, będzie nieszczęśliwy”

„Podania, przesądy, gadki i nazwy ludowe w dziedzinie przyrody”, Bronisław Gustawicz

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *